środa, 31 marca 2010

sówki i "and the winner is....."

mialam coś wiecej napisać o moich skarpetkowych sówkach ale muszę sie przyznać ze zwlekałam z tą chwila az dorwe odpowiednie skarpetki. co by było perfekcyjnie. sówki ktore do tej pory powstały leżą w koszyczku i czekaja na swoje ładniejsze siostry :) te rózowe będą dla mojej kolezanki córeczki która ma się niedługo urodzić. (w razie czego mam błękitne skarpetki gdyby okazało sie ze lekarz coś przeoczył ;)) jest juz późno ale mam nadzieje ze uda mi sie uszyc choć ze dwie (nie wiem właśnie dlaczego blogger zawsze podaje mi złą godzinę utworzenia postu?)
no to do dzieła :)!!!

musze pochwalic tez mojego synka (i przy okazji samą siebie:) za zdobycie pierwszej nagrody w konkursie na świateczny ogrodek. co prawda na prezentacje "wjechał" delikatnie ugnieciony ale ważne że się spodobał. rzeżuszka przyleciała od babci wiec babcia tez ma swój udział w zwyciestwie :) brawo!


co do skarpetkowych monsterków to wciąz powstają te same wzory z tym ze czasem zmieniają się kolory skarpet. ten najbardziej kolorowy jest dla mojej kolezanki synka - Filipka. mam nadzieje ze sie mu spodoba. pozostałe dwa - eBay.




no i oczywiście "wszędobylska" :) Monia. tak dla babć co by nacieszyły oczy :) a Dawiś doszedł juz do takie wieku ze tylko: " mamo, no nie rób mi tych zdjęć" :/ no więc dziś tylko przeurocza Monia.





czwartek, 25 marca 2010

tak króciutko...

dziś tak szybciutko, bo urwanie głowy mam. skończyłam już serducha, pofotografowałam i wstawiłam na eBay. zobaczymy czy pójdą :) poniżej połowa girlany (składa się tak naprawde z 7 małych serduch) i zbiorówka duzych serduch.




środa, 24 marca 2010

niespodziankowo...

przedwczoraj otrzymałam mięciutką paczuszkę. od nadawcy, którego charakteru pisma nie znałam (a propos - bardzo ładny charakter pisma :) od Ani. no to wiedziałam co w środku - moja chusta!!! piękna, mięciuuuuutka, w cudownym kolorze "hot pink". od razu owinęłam sobie nią szyję (co prawda było ciepło ale co tam :) troche musiałam powalczyć z Monią bo jej chyba też przypadł do gustu ten kolor. Aniu - bardzo dziękuję - jest naprawdę cudowna. możesz juz wysłać mi wzór na nią bo nauczycielki z Dawisia szkoły kazały mi go zdobyć :) obległy mnie jak muchy :)

***
a teraz z innej beczki. uwielbiam buszować po "charitanach", czyli sklepach z drugiej ręki. można tam znaleźć nie tylko ciuchy ale takze wszystko to, czego nie potrzebują inni. przed samymi świętami bozonarodzeniowymi udalo mi się wygrzebać przepiekne "przecierane" beżowo-złote świeczniki, a ostatnio cudowny serwetnik:


sobota, 20 marca 2010

różne takie....

Jakkolwiek przedwczoraj udawało mi się umiejętnie omijać szerokim łukiem sterte rzeczy do prasownia, tak wczoraj niestety sterta owa zabarykadowała mi przejście do mojej ukochanej maszyny, więc chcąc nie chcąc odpaliłam żelazko. z wczorajszego szycia więc nici :( Za to w czwartek udało mi się uszyć kilka serduch. Te pierwsze zawisły na drzwiach pokoi a malutkie na lustrze w łazience. Takie same zrobiłam też z myślą o wystawieniu na eBayu. Oto one:




I skoro święta tuż, tuż...:

Ach, i muszę zająć się znów skarpeciakami bo zamówienia czekają :)
***
A teraz trochę rodzinnie. Jak wtajemniczeni wiedzą Dawiś do "urodzonych by jeść" nie należy. Za to Monia..... Ostatnio nauczyła się mówić "mniam-mniam", a ulubionym zajęciem jest przeglądanie czasopism kulinarnych. A i o jedzenie nie musi się upominać, bo świetnie sama sobie radzi :) o, proszę:






wtorek, 16 marca 2010

laurkowo...

w niedzielę wszystkie mamy na wyspach obchodziły swoje święto - Dzień Mamy. zupełnie o tym zapomniałam dopóki moje łobuziaki nie "zaatakowały" mnie - podkreślam: w NIEDZIELE o 7 RANO!!?? - wręczając mi dwie paczki czekoladek (Dawiś później "sprzedał" Tatę że chciał mi kupić kwiatki ale doszedł do wniosku że z czekoladek bardziej się ucieszę ?!?!) i dwie prześliczne laurki zrobione własnoręcznie przez Dawisia. prawda że piękne? : i tak cudownie zaczęty poranek mógłby przemienić się w cudowne popołudnie gdyby nie to że miałam pracującą niedzielę :/ Na dalsze więc zapoznawanie się z moją Janomką musiałam poczekać az do poniedziałku. a ze w poniedziałek miałam babskie spotkanie, do maszyny usiadłam dziś. w związku ze zbliżającymi się świętami rozpoczęłam produkowanie materiałowych jajek. zdjęć na razie nie robiłam ale postaram się wkleić jej jutro. co do skarpeciaków to teraz powstaje trójoczny stwór i biały hipcio :)


środa, 10 marca 2010

wiosennie....

zacznę chyba od tego najwazniejszego w dniu dzisiejszym - maszyna nadeszła!!! Normalnie nie mogę w to jeszcze uwierzyc. dzieki wszystkim którzy trzymali kciuki. moc kreatywnych kobiet jest wielka!!!! teraz moge zacząć zszywać to co do tej pory tylko wycinałam i przygotowywałam.
ależ jetem dziś "uhahana " :)))) a do tego spójrzcie jeszcze co dziś odkryłam na spacerze - WIOOOOSNA! czyż nie jest pięknie :)))



A maszynę przetestuję jutro :)

wtorek, 9 marca 2010

w pełnym napięcia oczekiwaniu....

zamówiłam maszynę do szycia. i wszystko powinno być pięknie gdybym wcześniej na internecie sprawdziła opinię firmy w której złożyłam zamówienie. zawsze to robię. tylko nie tym razem.chyba zostałam uspokojona nagłówkiem "od ponad 100 lat na rynku". nie mam pojęcia jak ta firma tyle lat przetrwała z taką reputacją od której mam teraz obgryzione paznokcie. pracownicy są nieuprzejmi, mało tego - rzucają "mięchem" i w końcu słuchawką. sama się o tym przekonałam. udało mi się jednak dodzwonić wczoraj do nich i usłyszałam - proszę czekać jeszcze dwa dni. o matko, marzę żeby były to tylko te dwa dni. mam jednak dziwne wrażenie ze nie obędzie się bez jeszcze jednego telefonu.
w związku z tym ze wciąz muszę "dziergać" w ręku, do ekipy skarpeciowych monsterków dołączył wczoraj mający coś z zebry łobuzerski stwór. miał mieć jeszcze ogonek z tyłu ale zdecydowałam się na czerwoną łatkę. oto on:

ach, i przyszły jeszcze wczoraj cudne materiały. nie moge się doczekać kiedy coś z nich w końcu zacznie powstawać.

prosze więc trzymać kciuki. za te dwa dni :)


niedziela, 7 marca 2010

początki bywają trudne...

zostałam do tego czynu namówiona. do załozenia bloga oczywiście. przez Anię. ostatnio Ania namawia mnie do wielu rzeczy - oczywiście wszystko z korzyścią dla mnie. Ania to taki mój kreatywny Guru - dzięki niej znowu zaczęłam cos tworzyć. na razie opętały mnie "skarpeciaki" czyli przytulanki dla dzieci stworzone ze skarpetek. ale Tilda też nie jest mi obojętna. czekam tylko na maszynę do szycia. jak do tej pory maszyna do szycia to był temat dla mnie odległy. w moim domu zawsze walały się ołówki, farby, pędzle i płótna; a teraz - no proszę - guziczki, tasiemki, materiały, no i pełno skarpet :) Brak tylko czasu. Muszę przeczytać jeszcze raz ksiązkę Allison Pearson "Nie wiem jak ona to robi" - moze da mi ona kilka pomysłów jak w ferworze pieluchowo-szkolno-domowego zamieszania uszczknąć kilka chwil na szycie.
****
Do tej pory powstało kilka skarpetkowych sówek (ale o nich następnym razem) oraz dwa skapetkowe monsterki - oba juz przywłaszczone przez moje dzieciaczki. oto one:

A to moje maluchy ściskające zdobycze:
Monia


i Dawiś


No tak, to by było na tyle na dzisiaj. zajęło mi to dosyć duzo czasu, ale zanim zorientowałam się co i z czym w tym tworzeniu blogu....
aha, i jeszcze jedno - dzieki Aniu.