niedziela, 29 sierpnia 2010

rozwoj mowy Monisi :)))

Monia kończy dzis 1 rok i 18 miesiecy. jest to bardzo samodzielna, aczkolwiek rozkapryszona, mloda panna. zaczyna tez przetwarzac swoj dziecięcy (brzmiacy czesto jak chiński) jezyk na polski. zanim jednak do tego dojdzie slowo przechodzi przez rozne etapy. i tak np. małpka byla z poczatku: mamą (?), nastepnie: mamaka a teraz jest to maka. juz niedaleko w sumie do wlasciwie brzmiącego wyrazu ;)



sobota, 28 sierpnia 2010

to juz 10 lat :))))

w przyszlym miesiacu minie 10 lat jak wypowiadalam słowa: "...i nie opuszcze cie az do smierci...". W zwiazku z tym, jak i rowniez ze moja mamusia wciaz u nas jest, moglismy zostawic dzieciaczki z babcia i wyrwac sie na romantyczny wypad do Brugii w Belgii. Ta Flamandzka Wenecja zebrała mnostwo pozytywnych opinii w internecie i co dla mnie było najwazniejsze - lezy tylko 40 minut jazdy od portu w Dunkierce (gdybym zbyt bardzo tesknila za dziecmi zawsze moglismy wrocic szybko do domu ;), tak wiem jestem nadgorliwą mamusia ;)) Brugia zrobiła na nas olbrzymie wrazenie i pewnie nie tylko na nas sądząc po ilości turystów. Bardzo zabytkowe miasto, przepiękne renesansowe zabytki i oczywiście siec kanałow, od których właśnie Brugia wzięła przydomek "wenecja". No i te belgijskie czekoladki :)))))) jak widac po zadumie na mojej twarzy trudno było dokonac wyboru :))))) (jeszcze sie nie wazyłam po powrocie ;))



Najpiękniejszą i najważniejszą częścią Brugii jest jej starówka, czyli Grote Markt oraz przylegające do niego skwery i ulice.


Brugia to równiez najwieksze zgrupowanie restauracji jakie kiedykolwiek widzialam. Doslownie jedna na drugiej i wszystkie oblezane przez turystow. A najczesciej spozywanym daniem sa malze podawane ze slynnymi belgijskimi frytkami.





a w tym sklepie ugrzezlismy na dobre smakujac wszystkich rodzajów oliw, wloskich krakersow z roznorodnymi pastami i rozkoszujac sie cudownym wystrojem sklepu oil&vinegard.







nie odpuscilam tez zadnemu sklepowi z czekoladkami i ciasteczkami :)



a tu, prosze państwa, niesamowite arcydzielo belgijskich koronczarek - mapa Brugii zrobiona własnie z koronki. cudo!!!



Drugi dzien naszej "wycieczki" spedzilismy w Gencie oddalonym od Brugii około 30 minut. Miasto wygladalo lekko na opuszczone ale to dlatego ze byla niedziela a w ten dzien wszystkie sklepy sa pozamykane.










zapomniałam wspomniec o nastepnym smakolyku dla ktorego chetnie zamieszkalabym w Belgii ;) - GOFRACH. Zastanawialam ssie wlasnie jak opisac ich smak ale jedyne co mi przychodzi do glowy to mmmmmmmmmm.......:)))) i wzmozony slinotok ;)

pozdrawiam



czwartek, 19 sierpnia 2010

wciaz pod gorke :/......

uff, nareszcie je ukonczylam. jakos ostatnio wciaz "mam pod gorke" jesli chodzi o szycie. ale dzis moje stwory widzą i nawet mogą ukąsić ;) i "wskoczyly" od razu na aukcję. mam nadzieje ze komus sie spodobaja. wszystkie monsterki mają dodatkowo na zadkach pasujące kolorystycznie do guzikowych "pępków" - łatki.





i na koniec zdjecie "rodzinne" ;)



środa, 4 sierpnia 2010

wyczekana mamcia ....:)

nie mogłam sie tego dnia doczekac. odliczalismy z Dawisiem dni, az w końcu....... moja mamusia przyjechała!!! prosze sie nie dziwic mojej ogromnej radosci, bo ostatni raz widziałyśmy sie rok temu :( wiec mamusie teraz mam w domu przez calutki miesiac :)
w zwiazku z tym malo przez ostatni tydzien uszylam. tylko to co naprawde musze i jedna nadprogramowa podusie ozdobna. uzyłam do niej materiału z ktorego wczesniej uszyłam bieznik. dodatkowo ozdobiłam ją trzema rzędami guzików z masy perłowej. miało być wiecej rzędów ale guziczkow zabrakło.




teraz siedze nad skarpeciakami, narazie bezzębnymi i bezocznymi ;) pstryknę potem zbiorową fotke :) pozdrawiam