środa, 10 listopada 2010

najazd pierniczków....

chyba i ja juz zaczynam bardziej intnsywniej myśleć o świętach. szczególnie że dla mnie będą one szczególne za sprawą szczególnych gości - mojej kochanej siostrzyczki i brata ciotecznego. Nie mogę się już doczekać. A żeby uprzyjemnic sobie to oczekiwanie zabrałam się za dekoracje świąteczne. Znając mój wieczny brak czasu, 1,5 miesiąca wcześniej powinno mi wystarczyć. tak więc przez ostatnie dwa dni "piekłam" pierniczki :) wyszło ich jakoś tak 15 sztuk. chyba na razie mi ich wystarczy :) najprzyjemniej było je wykańczać :)




 "upiekłam" trzy rodzaje, Z trzech różnych odcieni materiałów:


1. "burned" gingerbread


2. "perfect" gingerbread



3. "not ready yet" gingerbread ;)


na koniec "przypudrowałam je mąką" i ....gotowe! teraz tylko zapakować i prezent jak znalazł :)



 
korzystając z faktu najazdu nie tylko pierniczków ale także WENY :))))) (tak, tak, nareszcie:) uszyłam jeszcze bałwanka (dwa następne czekają na wykończenie) :



oraz dwie anielice, których na razie nie mogę pokazać gdyż podobieństwo ich do przyszłych właścicielek jest dość duże, tak więc panie te mogłyby się domyśleć co im przyniesie mikołaj ;)))  zdjęcia zamieszczę po Nowym Roku jak już "dofruną" do celu przeznaczenia :)






3 komentarze:

  1. Te pierniczki aż chce się zjeść!

    OdpowiedzUsuń
  2. cha, cha, jak zobaczyłam zdjęcie pierwszy raz to pomyślałam, że piec już zaczynasz... złudne bardzo :) I śliczne - wena słusznie wróciła...

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj!A ten rozproszony cukier puder....Smakowite!!!!No i bałwanki- zakochałam się:)))Ja to mam szczęście:)))
    J:O)

    OdpowiedzUsuń