"upiekłam" trzy rodzaje, Z trzech różnych odcieni materiałów:
1. "burned" gingerbread
2. "perfect" gingerbread
3. "not ready yet" gingerbread ;)
na koniec "przypudrowałam je mąką" i ....gotowe! teraz tylko zapakować i prezent jak znalazł :)
korzystając z faktu najazdu nie tylko pierniczków ale także WENY :))))) (tak, tak, nareszcie:) uszyłam jeszcze bałwanka (dwa następne czekają na wykończenie) :
oraz dwie anielice, których na razie nie mogę pokazać gdyż podobieństwo ich do przyszłych właścicielek jest dość duże, tak więc panie te mogłyby się domyśleć co im przyniesie mikołaj ;))) zdjęcia zamieszczę po Nowym Roku jak już "dofruną" do celu przeznaczenia :)
Te pierniczki aż chce się zjeść!
OdpowiedzUsuńcha, cha, jak zobaczyłam zdjęcie pierwszy raz to pomyślałam, że piec już zaczynasz... złudne bardzo :) I śliczne - wena słusznie wróciła...
OdpowiedzUsuńOj!A ten rozproszony cukier puder....Smakowite!!!!No i bałwanki- zakochałam się:)))Ja to mam szczęście:)))
OdpowiedzUsuńJ:O)